Portrety królewskie – dlaczego się je tworzy?

Portrety królewskie – dlaczego się je tworzy?

Zwyczaj uwieczniania wizerunków władców mieli już starożytni Egipcjanie. Jednak z uwagi na fakt, że faraonowie postrzegani byli przez swoich poddanych jako osoby boskie, oczywiście ówczesnym artystom nie wypadało prezentować ich doczesnych oblicz w sposób realistyczny. Sztuka portretowania najważniejszych osób w państwie była żywotna na niemal wszystkich dworach europejskich. Kolekcja wielkich płócien, prezentujących członków monarchii w oficjalnych strojach i w konwencji powagi nie tylko pomagała zapełnić wnętrza królewskich siedzib, ale przede wszystkim przechowywała pamięć o danym rodzie, niejako dokumentując przeszłość panującej rodziny. Tam, gdzie monarchie wciąż funkcjonują, zwyczaj ten jest podtrzymywany, choć przeszedł kilka znaczących unowocześnień.

Jak było w Polsce?

To, że od ponad stu lat Polacy mają wizualne wyobrażenia o każdym z panujących tu władców, od Mieszka I po Stanisława Augusta, jest zasługą Jana Matejki. Jego Poczet Królów i Książąt Polskich był przedsięwzięciem śmiałym, pracochłonnym, ale i zapewnił malarzowi wieczystą pamięć. Choć wizerunki zaprezentowane w tym niezwykłym zbiorze nabrały konkretnych rysów przede wszystkim dzięki inwencji samego artysty, nie podejmował on decyzji wyłącznie na podstawie fantazji. Jak wiadomo z zapisków pozostawionych przez jego sekretarza, Matejko badał wszelkie źródła historyczne, jakie mogły udzielić mu pomocnych wskazówek. I o ile portrety Piastów i Jagiellonów powstawały właśnie w ten sposób, przedstawiając królów elekcyjnych artysta mógł już opierać się bardziej bezpośrednio na zachowanych, królewskich portretach. Pierwszy polski król, który doczekał się oficjalnego portretu, to Stefan Batory. Stało się tak za przyczyną Marcina Kobera – artysty, który został zatrudniony jako nadworny malarz. Kober był Polakiem, urodzonym we Wrocławiu, który doskonalił swoje twórcze umiejętności w Niemczech. Na gruncie polskim był prekursorem oficjalnego malarstwa portretowego, jego twórczej pracy kultura polska zawdzięcza między innymi portrety właśnie Stefana Batorego, jego żony Anny Jagiellonki oraz króla Zygmunta III Wazy. Kolejni polscy królowie byli już bardziej przyzwyczajeni do pozowania do portretów i posiadali ich większe zbiory. Wśród królewskich portrecistów warto wymienić na przykład Marcello Bacciarellego, który uwiecznił przede wszystkim wiele wizerunków ostatniego króla, Stanisława Augusta, a na jego zlecenie stworzył wiele wizji scen historycznych oraz portretów przeszłych władców Polski.

A w XXI wieku?

Współcześnie rodziny królewskie zachowują zwyczaj publikowania oficjalnych portretów, ale z uwagi na aktualny stopień rozwoju technologii są to oczywiście zazwyczaj profesjonalnie sporządzone fotografie, a do tej pracy angażowani są najlepsi specjaliści w tej dziedzinie. Tego rodzaju oficjalne portrety są publikowane w dniach ważnych rocznic oraz podczas świętowania wydarzeń istotnych dla rodu. Nie oznacza to jednak, że najmłodsi przedstawiciele wciąż urzędujących monarchii nie posiadają tradycyjnych portretów malarskich – jest ich po prostu nieco mniej. Posługując się przykładem brytyjskiej rodziny królewskiej, można wskazać, że malowane wizerunki między innymi następców królowej Elżbiety II są zgromadzone w zarówno w Pałacu Buckingham, jak też w londyńskiej National Portrait Gallery. Podziwiać można tu wizerunki wszystkich zmarłych i żyjących członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Tutaj również pamiętnym wydarzeniem dla osób śledzących poczynania rodziny księcia Williama było publiczne odsłonięcie portretu jego żony, Catherine, w styczniu 2013 roku. Zdania na temat tego, czy wizerunek jest udany, podzieliły fanów księżnej: wielu uważało, że portret nie odzwierciedla jej urody i przedwcześnie dodaje jej powagi i lat. Pytanie jednak, czy portrety królewskie nie mają właśnie na celu tego, by ukazywać przedstawicieli monarchii z większym dostojeństwem, niż potrafią to zrobić fotografie? Warto jeszcze zauważyć, że księżna nie pozowała malarzowi w tradycyjny sposób, podczas pracy kierował się on dostarczonym mu zdjęciem.